czwartek, 2 lipca 2015

rozdział 4

- Dobrze, że nadal tu jesteś. - powiedziała pielęgniarka jedynie zaglądając do pomieszczenia. Jednak po chwili spojrzała na mnie zatroskana i weszła do pokoju. Zamknęła drzwi i siadła obok mnie na łóżku. Nawet nie popatrzyłam na kobietę, gdyż byłam załamana tym w jaki sposób minął dzisiejszy dzień. Jeszcze niedawno uważałam, że wszystko może się zmienić i mimo że z ojcem nie utrzymywałam ostatnio dobrych kontaktów, to przecież miałam mamę, na którą zawsze mogłam liczyć oraz Daniel'a, z którym chcę naprawić relacje. 
Nagle poczułam, że kobieta mnie obejmuje i przyciąga do siebie. Posłusznie położyłam głowę na ramieniu pielęgniarki. Zawsze w takich momentach nie wytrzymywałam emocjonalnie, dlatego także po chwili nie dałam rady i zaczęłam płakać, mocząc tym samym fartuch kobiety.
- Zostaniesz tu na obserwacji, więc jak wszystko dobrze pójdzie, jutro Cię wypiszemy.  -poinformowała mnie. - Tak w ogóle to jestem Nicole. - odparła. Nie widziałam jej twarzy, ale mogłam się domyślić, że się uśmiechała. - Myślę, że nie jestem dużo od Ciebie starsza... Mam dwadzieścia dwa lata. - dodała. Wiedziałam, że mi współczuła, ale to w niczym mi nie pomoże. Jej życie pewnie nie jest tak skomplikowanie jak moje. Ona zapewne może się martwić jedynie o płacenie rachunków, pracę, chłopaka lub inne tego typu rzeczy. Gdybym miała wybierać to wolałabym, żeby takie rzeczy nie dawały mi spokoju, niż jakiś staruszek, który próbuję mnie zniszczyć.
- Abigail, mam siedemnaście lat. - odparłam, prostując się i patrząc na pielęgniarkę. Myślę, że gdybym się nie odezwała to zachowałabym się nie w porządku, gdyż Nicole była dla mnie bardzo miła i pomocna. Otarłam łzy i spróbowałam się uśmiechnąć. Patrząc na dziewczynę widzę, że próbuję się nie zaśmiać, dlatego sądzę, że bardziej wyszedł mi jakiś śmieszny grymas niż uśmiech.
- Chodź, zaprowadzę Cię do twojego pokoju. - odparła, po czym wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Chwilę poczekałam, aż w końcu Nicole także wyszła i zamknęła drzwi.
Szłyśmy długim korytarzem. Teraz miałam okazję bardziej przypatrzeć się wnętrzu. Ściany były pomalowane na biało, a od czasu do czasu mijałyśmy szaro- zielone drzwi z numerami pokoi, przy których były poustawiane krzesła.
Skręciłyśmy w prawo, a następnie musiałyśmy dostać się na górę po schodach. Weszłyśmy od razu do pierwszych drzwi po prawej. Moim oczom ukazał się mały pokoik z jasnozielonymi ścianami i małym dostępem do światła, gdyż było tu tylko nieduże, wysoko położone okienko oraz nie dający prawie w ogóle oświetlenia żyrandol. Łóżko stało przy ścianie, a równolegle do niego stała komoda. Generalnie było tu mało rzeczy, więc nie miałam na co zwracać szczególnie uwagi. Najbardziej przerażające było to, że ten pokój przypominało mi jeden z tych w psychiatryku, które widziałam w filmach. Powinnam przestać oglądać horrory... Usiadłam na łóżku, a po chwili dołączyła do mnie Nicole.
- Wiem, że ten pokój nie wygląda zachęcająco, ale niestety będziesz musiała tu zostać. - odparła, a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Lustrowałam jeszcze chwilę pomieszczenie, aż usłyszałam głos pielęgniarki.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale jak będziesz chciała wiedz, że potrafię wysłuchać ludzi. - zadeklarowała się Nicole. Popatrzyłam na nią, a ona na mnie, po czym lekko się uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech. 
- Przepraszam, ale nie mam ochoty rozmawiać o tym co się teraz dzieje w moim życiu. - powiedziałam i spuściłam wzrok. 
- Rozumiem. - odparła i mogłam wyczuć w jej głosie, że straciła chyba ochotę na rozmowę, jednak nie wyszła z pokoju.
Wiedziałam, że nie skorzystam z tej propozycji, ale miło, że chociaż chciała pomóc. W sumie to jej nie znam, więc po co miałabym się jej zwierzać. Na pewno nie zrozumie tego, przez co teraz przechodzę. Patrzyłam się na coś - nawet nie wiem na co - w ścianie, aby po chwili usłyszeć głos Nicole.
- Kiedy miałam trzynaście lat moją mamę potrącił pijany kierowca. Zanim pogotowie zdążyło przyjechać, ona już nie żyła. - zrobiła krótką przerwę, a następnie kontynuowała. - Tata odszedł gdy dowiedział się, że będzie ojcem, dlatego nigdy go nie poznałam. Musiałam mieszkać z babcią, która interesowała się tylko moim kuzynem, ponieważ to on był ten najlepszy, z lepszymi osiągnięciami, lepszą przyszłością. Zawsze byłam stawiana na ostatnim miejscu. Nie mieliśmy wiele, a ponieważ byłam gorsza to musiałam się zajmować domem. Czułam się jak kopciuszek, tylko że w mojej bajce pewnie nie spotkam księcia i nie będę mieszkać w zamku. - zamknęła oczy, by uronić łzę, która zaczęła spływać po policzku, aby następnie spaść na jej nogę. Zaszlochała, a następnie kontynuowała swoją historię. - Nigdy nie rozmawialiśmy o moim ojcu. Pytałam o niego wiele razy, ale nikt nie chciał mi niczego o nim powiedzieć. Jakakolwiek wartościowa informacja o nim by mi w zupełności wystarczyła. To chyba normalne, że jako dziecko chciałam wiedzieć coś o swoim ojcu. Może nawet w przyszłości go znajdę... - przez całą jej opowieść patrzyłam na nią i miałam wrażenie, że jej i tak już blada twarz była teraz koloru białych płatków przebiśniegu. Symbol niewinności i czystości związany z tym kolorem pasował do Nicole. Muszę przyznać, że była bardzo ładna. Blada cera pasowała do jej czarnych, jak węgiel włosów, a niebieskie oczy można powiedzieć, że hipnotyzowały swoją głębią. Ciężko mi uwierzyć, że taka osoba jak ona miała tak ciężko w życiu. Jednak się pomyliłam i wcale nie miała lepiej ode mnie.
- Przykro mi. - powiedziałam szczerze. Nicole tylko popatrzyła na mnie i posłała uśmiech, który zapewne mówił, że docenia troskę.
- Czy mogę zobaczyć rodziców? - spytałam po dłuższej ciszy, patrząc na podłogę.
- Oczywiście. - odpowiedziała i starła resztki łez.
Zeszłyśmy na dół i szłyśmy tą samą drogą co wcześniej. Gdy minęłyśmy pokój, w którym znajdowałam się na samym początku, skręciłyśmy w prawo. Zauważyłam jakieś duże, szklane drzwi. Przechodząc przez nie, mijałyśmy różnych ludzi ze szpitalnego personelu. Niektórzy patrzyli na mnie ze współczuciem, a niektórzy nawet nie zwracali na mnie uwagi, za to każdy obdarzał Nicole uśmiechem i przelotnie się witał. 
Nagle zobaczyłam, że pielęgniarka się zatrzymała przy jednych ze szklanych drzwi. Szybko dołączyłam do niej i im dłużej musiałam czekać tym bardziej się niecierpliwiłam. Bezradność, rozpacz, niepokój, przygnębienie. To tylko nie liczne z emocji jakie wtedy czułam.
Gdy w końcu pozwolili mi odwiedzić bliskich, postanowiłam wejść do pomieszczenia powoli, aby nikomu nie przeszkodzić w pracy. Odwróciłam się na chwilę, aby spojrzeć na Nicole, która gestem zachęcała mnie, abym szła dalej. 
Zobaczyłam na łóżku mamę z licznymi obrażeniami na ciele, która leżała w bezruchu. Zauważyłam, że była podłączona pod aparaturę, więc co jakiś czas słyszałam ciche pikanie. Chwyciłam stołek i usiadłam obok łóżka. Wzięłam do ręki drobną dłoń mamy i zaczęłam powoli zataczać kółka na kostkach. Na jej twarzy widać było mnóstwo siniaków i zadrapań. Musiała mieć również rozcięte czoło, bo widniało na nim kilka szwów. Spostrzegłam, że była już przebrana w szpitalną piżamę, a jej wcześniej związane włosy, teraz pokrywały wierzch poduszki. 
Nagle zauważyłam zasłonę po drugiej stronie łóżka mamy. Odsunęłam ją i od razu ujrzałam tatę. Też był podłączony pod aparaturę, ale chyba każdy by zauważył, że jest z nim gorzej niż z mamą. Na szyi miał założoną rurkę tracheostomijną, aby zapewnić mu drożność dróg oddechowych. Prawa ręka leżała w gipsie. Podeszłam i usiadłam na wolnym kawałku łóżka, upewniając się, że nie zrobię mu przy tym krzywdy. Wzięłam jego zdrową rękę, tak jak wcześniej mamy. Poczułam dreszcze, gdyż był zimny jak głaz.
- Ma złamane trzy żebra i rękę.- usłyszałam za sobą mężczyznę, który mówił zmęczonym, beznamiętnym głosem, chyba nie był w dobrym humorze. Odwróciłam się i byłam pewna, że to lekarz, który zajmuje się moim ojcem.  - Nie będę pani owijał w bawełnę. Przyjechał do nas w ciężkim stanie. Musieliśmy się nim szybko zająć, gdyż miał krwotok wewnętrzny. Myślę, że nie przeżyje, ale trzeba być dobrej myśli, bo zawsze może się stać cud. Za to z pani matką jest lepiej, ale niczego nie obiecuję.- po tych słowach jak gdyby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia.
Miałam wrażenie, że szczęka sięga mi podłogi. No naprawdę czuję się pocieszona i podtrzymana na duchu. Niech lepiej ten lekarz mi się na oczy więcej nie pokazuje, bo nie czuję się na tyle stabilna psychicznie, aby przy następnym spotkaniu nie rzucić się na niego z pięściami. Jak można tak zachować się w stosunku do rodziny pacjenta, która może teraz przeżywać piekło?
Jeszcze chwilę przeklinałam tamtego lekarza. Jednak po chwili uznałam, że niema co się dodatkowo złościć, więc uspokoiłam się, wzięłam taboret, który znajdował się przy lekko otwartym oknie i siadłam blisko rodziców. Patrzyłam raz na mamę, a raz na tatę. Nagle znowu zachciało mi się płakać. Postanowiłam, że po tym co się dzisiaj stało nie muszę ukrywać łez. 
- Nie możecie mnie tak samej zostawić. - zwróciłam się do rodziców. - Nie odchodźcie, proszę. - powiedziałam i po raz kolejny tego dnia poczułam spływające, słone łzy.
Minęło sporo czasu, aż w końcu doszłam do wniosku, że zwiedzę szpital, bo nie mogę siedzieć przy rodzicach i tylko płakać. Na dworze było już jasno, dlatego zgasiłam światło. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam umywalkę, a nad nią lustro. Podeszłam i opłukałam sobie twarz zimną wodą. Od razu poczułam ulgę. Następnie popatrzyłam na swoje odbicie i myślałam, że zaraz dostanę zawału na swój widok. Wyglądałam jak potwór, no ale nic ze sobą już nie zrobię. Poprawiłam w swoim wyglądzie co się dało i wyszłam na korytarz. 
Szłam przed siebie i na szczęście nikogo nie spotkałam. Gdyby ktoś nieznajomy mnie zobaczył mógłby sobie pomyśleć, że jakaś wariatka z psychiatryka uciekła. Moje włosy to istne ptasie gniazdo, miałam wory pod oczami, lekko wystające kości i porwaną, trochę zakrwawioną piżamę. Gdybym miała ciemne włosy mogłabym grać dziewczynę z Ring'a... nadawałabym się. 
Gdy skręciłam w lewo zauważyłam jakiś dziwnie znajomych chłopaków odwróconych do mnie tyłem, którzy rozmawiali z tym samym doktorem, któremu mam ochotę przywalić. Zdezorientowana najpierw stałam i nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili weszłam do najbliższych drzwi i zostawiłam je lekko otwarte, aby móc widzieć co się wydarzy. Na szczęście w pomieszczeniu było ciemno i raczej mnie nie zauważą.
Najpierw widziałam, że tylko rozmawiają, ale po chwili jeden z chłopaków wyjął z kieszeni kopertę, rozejrzał się i potajemnie podał ją doktorkowi. Lekarz wyjął z niej sporą sumę pieniędzy, a następnie się uśmiechnął. Jestem ciekawa za co ci dwaj zapłacili tej gnidzie. Podali sobie dłonie, a następnie odwrócili się w moją stronę, dzięki czemu mogłam zobaczyć ich twarze. 
Byłam zaskoczona widząc, że osobami, którymi rozmawiały z doktorkiem okazał się David i Daniel. Ciekawe dlaczego tutaj są.... Przyjrzałam się im dokładnie i stwierdziłam, że obydwaj dziwnie wyglądali. Nie powiem byli bardzo przystojni w czarnych T-shirtach, które uwydatniały ich mięśnie oraz tego samego koloru długich spodniach. Fryzurę mieli podobnie ułożoną w artystycznym nieładzie, chociaż zauważyłam, że David ma nieco krótsze i ciemniejsze włosy. Spojrzałam jeszcze raz na swojego przyjaciela. Nawet nie wiedziałam, że ma tatuaże! Patrząc na ich twarze widać, że nie warto z nimi zadzierać. Gdybym ich nie znała, a spotkałabym ich na ulicy to jestem pewna, że omijałabym ich szerokim łukiem. Wyglądali jak jacyś gangsterzy. 
Gdy się upewniłam, że sobie poszli wyszłam z mojej kryjówki. Postanowiłam udać się w drugą stronę, niż oni, czyli do mojego pokoju. Przez całą drogę zastanawiałam się, dlaczego tu byli i dlaczego tak dziwnie wyglądali? 
Gdy miałam wejść do swojego pokoju usłyszałam jakąś rozmowę. 
- Wiem co mam robić, nie jestem głupia. - słyszałam cichy głos osoby po drugiej stronie drzwi. - Dlaczego zawsze się mnie czepiasz? - odparła najprawdopodobniej kobieta z wyraźną frustracją. Chyba była to rozmowa telefoniczna, gdyż nie słyszałam drugiej osoby.- Poradzę sobie, do zobaczenia. - usłyszałam i myślę, że na tych słowach rozmowa się skończyła.
Weszłam do pokoju jakby nigdy nic i zauważyłam Nicole, która położyła akurat na moim łóżku ręcznik i szpitalną piżamę.
 - Hej, Abi. Mogę tak do Ciebie mówić? - pokiwałam głową na znak, że nie mam nic przeciwko. - Myślę, że powinnaś odpocząć. Na pewno był to dla Ciebie ciężki dzień, więc...dobranoc. - odparła, a następnie uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Jeśli to ona rozmawiała przez telefon to naprawdę jestem zaskoczona, gdyż wydawała mi się raczej osobą spokojną.
Wzięłam rzeczy z łóżka i weszłam do małej łazienki w moim pokoju. Zamknęłam się dla pewności.  Z ulgą zauważyłam, że w łazience nie było żadnych okien. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Po chwili czułam jak zimna woda zmywa ze mnie zmartwienia. Postanowiłam nie zamęczać się myślami. Wzięłam mydło, które było przy prysznicu i dokładnie namydliłam ciało. Popatrzyłam w dół i oprócz ziemi, którą się ubrudziłam leżąc przed domem, zauważyłam krew. Dotknęłam się w miejscu gdzie miałam szwy i skrzywiłam się z bólu. Dobrze, że rana jest w zasadzie nie widoczna i bliznę będę mogła zakrywać włosami. Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się i założyłam piżamę. Wyszłam z łazienki i od razu postanowiłam pójść spać, aby może przez chwilę zapomnieć o problemach.
Gdy się obudziłam byłam nadal wyczerpana. Przetarłam oczy i ziewnęłam, zasłaniając usta ręką.
- Nadal jesteś niewyspana śpiąca królewno? - usłyszałam obok siebie czyjś głos. Przestraszona drgnęłam i popatrzyłam na uśmiechniętą twarz Nicole, która na moją reakcje zaczęła się śmiać.
- Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć... przyszłam Ci powiedzieć, że wczoraj powinnaś się wypisać, ale nie miałam serca Cię budzić. Naprawdę musiałaś być zmęczona. - jeszcze chwilę zajęło mi dojście do siebie. Dla mnie to nie było śmieszne. Gdyby ją ktoś dusił w chwili, kiedy praktycznie spała to jestem ciekawa czy teraz na moim miejscu też by się tak cieszyła. Najwyraźniej zauważyła, że coś jest nie tak, więc przestała się śmiać. 
- Jeśli chcesz to możemy Cię wypisać, ale za pięć dni zgłoś się, aby Ci zdjęli szwy.- pokiwałam głową i tym razem to ja  się uśmiechnęłam. 
- Chciałabyś może gdzieś ze mną wyjść? - spytała. Popatrzyłam na nią i mimo że nie miałam za wielkiej ochoty się z nią spotkać, to jednak postanowiłam się zgodzić, gdyż chciałam się jakoś odwdzięczyć za to, że była dla mnie taka pomocna. 
- W piątek kończę pracę o szesnastej. Możemy pójść do tej knajpki blisko szpitala. Z łatwością ją znajdziesz. Może nie jest jakaś duża, ale za to robią tam pyszną kawę.- powiedziała i mimowolnie uśmiechnęłam się do niej. Wyszła z pokoju, a ja postanowiłam, że jeszcze przed wyjściem pójdę do rodziców. Szybko się ubrałam i posprzątałam w pokoju. Wyszłam i skierowałam się w kierunku pomieszczenia, gdzie znajdowali się moi rodzice. 
Wewnątrz było jaśniej, niż u mnie. Wzięłam stołek i usiadłam w tym samym miejscu co ostatnio. Popatrzyłam na rodziców i zauważyłam, że w zasadzie nic się nie zmieniło. Jednak po chwili zauważyłam kwiaty na komodzie, których wczoraj na pewno nie było. Zdziwiona zastanawiałam się od kogo mogły być. 
Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk, jakby ktoś jęknął z bólu. Szybko wstałam i podeszłam do taty, który wykrzywił twarz w grymasie bólu. Przerażona zaczęłam się rozglądać i zauważyłam pielęgniarkę na korytarzu. Krzyknęłam do niej, aby kogoś przyprowadziła. Szybko pobiegła przez hol i tyle ją widziałam. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam się i zauważyłam, że tata ma otwarte oczy i ciężko dyszy.
- Sz-sz- szybko... idź do biura. - powiedział, a następnie powoli zamknął oczy. Aparatura zaczęła wydawać głośny, jednostajny dźwięk. Po chwili do pomieszczenia wszedł doktor i kilka pielęgniarek. Jedna z nich powiedziała mi, abym wyszła. Nie stawiałam oporów, tylko patrzyłam na próbę ratowania życia mojego ojca. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wiedziałam, że nie powinnam taty zostawiać w tym stanie, ale postanowiłam sprawdzić, co chciał mi pokazać. Uznałam to za jego może i ostatnie życzenie.
Wyszłam ze szpitala, unikając zaciekawionych spojrzeń. Biegłam przez całą drogę do domu, aż nagle poczułam, że jestem przemoknięta do suchej nitki, ponieważ zaczęło padać. Deszcz mieszał się z moimi łzami. Nie wiedziałam czy dobrze robię zostawiając ojca, ale chciałam wiedzieć co chciał mi pokazać możliwe, że przed śmiercią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz