czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 3

,,Nie ufaj nikomu"
No dobra... to się zaczyna robić przerażające. Patrząc na kartkę przypomniałam sobie słowa wcześniej spotkanego, starszego mężczyzny. Dlatego wiedziałam, że wiadomość została dostarczona właśnie przez niego. 
Nie wiem co powinnam zrobić. Jeśli to jest wskazówka, która ma mi pomóc, to starałabym się ją rozwiązać. Szukałabym jakiegoś rozwiązania. Jednak z drugiej strony mam nadzieję, że nie padłam ofiarą jakiegoś psychopaty, który będzie męczył mnie takimi wiadomościami, po czym na koniec zabije i zakopie gdzieś ciało. Co jest ze mną nie tak? Co to w ogóle za myśli? Chyba naczytałam się za dużo kryminałów, a teraz mój mózg zaczyna wymyślać jakieś dziwne scenariusze.
Nagle zauważyłam, że na odwrotnej stronie jest coś jeszcze zapisane. Był to kod, a pod nim napis ,,Odpowiedź znajdziesz w mieszkaniu - ab7d". Czy to jakiś żart? Jeśli tak to nieśmieszny. Naprawdę zaczynam się bać.
Ręce mi się trzęsą. Od kilku dni jestem naprawdę zestresowana, co na pewno ma jakiś zły wpływ na moją psychikę. Może powinnam uprawiać jakiś sport? Słyszałam, że niektórym osobom ten sposób na odstresowanie pomaga. 
Chociaż w czym mi sport pomoże w takiej sytuacji. Od razu się do psychologa zgłoszę. Jednak nie uważam, że jest ze mną aż tak źle, że chciałabym odebrać sobie życie czy coś, więc jeszcze poczekam.
Schowałam karteczkę do kieszeni kurtki na wypadek, gdyby miała mi w jakikolwiek sposób pomóc, a następnie skierowałam się w kierunku domu. Zaczynało się robić ciemno, dlatego moi rodzice mogliby się zacząć martwić.
Przez całą drogę miałam wrażenie, że jakiś samochód jedzie za mną. Gdy stałam już przed drzwiami mieszkania odwróciłam się i zobaczyłam wysiadającego z pojazdu... David'a. Obserwowałam jak idzie do jakiegoś domu. Przez chwilę stał tam, aż w końcu drzwi otworzył mu jakiś mężczyzna. Z daleka nie mogłam zobaczyć twarzy, ale patrząc na sylwetkę postaci uznałam, że nie jest to kobieta. Wszedł do środka, a ja zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, że David mnie śledził. Po co miałby to robić? Chociaż biorąc pod uwagę sposób w jaki dzisiaj myślę to chyba wszystko sobie wymyśliłam. Jeszcze się okaże, że niesłusznie go oskarżę i zrobię z siebie idiotkę.
Weszłam do domu i od razu zauważyłam rodziców, którzy przygotowywali się do wyjścia. Byli elegancko ubrani, dlatego myślę, że idą do jakiejś ekskluzywnej restauracji. Patrząc na mamę widziałam, że jest szczęśliwa. Od dawna jej takiej nie widziałam. A mój tata... nawet mnie nie obchodzi jak wygląda. Postanowiłam, że musi zapracować sobie na odbudowanie naszych relacji, bo na razie mam zbyt duży do niego żal.
- Miłej zabawy. - odparłam w momencie, kiedy wychodzili. Mama na pożegnanie mnie przytuliła, a potem ruszyła do wyjścia za tatą, który zaszczycił mnie tylko jednym, przelotnym spojrzeniem. Zostałam sama w domu i chciałam to wykorzystać na relaks. 
Czytanie książek zawsze mnie uspokajało. Uwielbiam to, że możesz samemu sobie wyobrazić jak dana postać wygląda, jaka jest sytuacja itp. Akurat ja jestem fanką kryminałów, ponieważ zawsze mogę robić swoje ,,małe śledztwo". Najwięcej zabawy ma się przy zgadywaniu kto mógłby być mordercą. Można łączyć fakty, a z każdą kolejną stroną książki mieć nowe informacje.
Postanowiłam, że przeczytam po raz enty moją ulubioną książkę ,,Pięć małych świnek" Agathy Christie, klasyk. Gdy usiadłam na łóżku, otworzyłam książkę i zauważyłam wyrwaną stronę. Czerwonym flamastrem zakreślone były słowa: ,,- Na samobójstwie. Tylko tego można się było chwycić. Ale nie wyszło. Crale nie był typem samobójcy. Czy pan go znał? Nie? Otóż to był taki zawadniaka, gość z temperamentem.". Ile kroć czytam ten fragment, czuję że pojawia mi się gęsia skórka. O co mogło chodzić temu starszemu mężczyźnie? W czym te słowa mają mi pomóc? Na razie nie dowiem się tego, ale postanowiłam schować tą stronę razem z karteczką, którą także dostałam od tej samej tajemniczej osoby. Będę szukać wskazówek, które pomogą mi rozwikłać tą sprawę. Mimo że miałam wątpliwości co do czytania książki, to i tak postanowiłam, że ta jedna, niezrozumiała dla mnie wiadomość nie może odbierać mi przyjemności.
Po przeczytaniu połowy książki uznałam, że powinnam się już szykować do spania. Wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki. Umyłam zęby i chciałam wziąć długi prysznic, ponieważ wtedy zawsze mogę się odprężyć. 
W momencie kiedy zakręciłam wodę, usłyszałam huk. Przerażona drgnęłam i wyjrzałam ostrożnie zza kabiny. Najpierw zauważyłam otwarte okno, które wcześniej było na pewno zamknięte. Następnie ujrzałam rozrzucone po całej łazience kosmetyki. Na podłodze było szkło, które na pewno nie było z lustra... i właśnie wtedy zobaczyłam coś co najbardziej mną wstrząsnęło. Na lustrze było napisane różową szminką ,,A1". 
Sytuacja zaczyna robić się poważna. Myślę, że powinnam powiedzieć rodzicom o tych dziwnych rzeczach. Może wtedy będą mogli mi pomóc. Szybko założyłam piżamę i uznałam, że jutro wstanę wcześniej, żeby umyć lustro i posprzątać ten cały bałagan. Położyłam się do łóżka, owinięta szczelnie kołdrą. Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo męczący i mimo mojego niepokoju, szybko usnęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam w celu zapalenia światła i zobaczyłam, że jest dopiero druga w nocy. Kto o takiej porze mógłby przyjść z wizytą? Wyszłam z pokoju kierując się w stronę drzwi wejściowych. Próbowałam się uspokoić, bo wiedziałam, że jeśli to nic ważnego to najprawdopodobniej wyładuję swoją złość na osobie, która przyszła. Bardzo się zdziwiłam, gdy po otworzeniu drzwi, nikogo nie było. Może mi się to wszystko przesłyszało... Myślę, że powinnam pójść na policję. Chociaż co ja im powiem ,,Spotkałam starszego - możliwe że bezdomnego - mężczyznę, a teraz nie daję mi spokoju"? Wyśmieją mnie lub nie będą się wysilać, żeby rozwiązać tą sprawę. Udałam się z powrotem do mojego pokoju i myślałam, że będę miała kłopoty z zaśnięciem. Najwyraźniej nie zdałam sobie sprawy, jak bardzo zmęczona jestem. Przekręciłam się na bok, dlatego teraz patrzyłam na ścianę.
W momencie, gdy już prawie usnęłam, usłyszałam dźwięk przypominający mi otwieranie drzwi. Nie zwróciłam na to uwagi, gdyż pewnie to znowu tylko moja podświadomość płata mi figle.
Nagle poczułam mocno zaciskające się ręce na moje szyi. Starałam się wydostać, ale przeciwnik był silniejszy. Czułam, że opadam z sił, a obraz rozmazywał mi się przed oczami. Przestawałam kontaktować z rzeczywistością. W ostatniej chwili ktoś odepchną napastnika, a po uwolnieniu łapczywie próbowałam złapać powietrze. Powoli wszystko zaczynało wracać do normy.
- Nie taki był plan! - usłyszałam głos, który wydawał mi się znajomy, ale to może być skutek niedotlenienia.
- Lepiej teraz się jej pozbyć! - krzyknął najprawdopodobniej mój napastnik. W pokoju było ciemno, więc nie mogłam zobaczyć, kto tu był razem ze mną.
- Dostaliśmy inne zadanie! - odparł ten pierwszy i znowu miałam wrażenie, że skądś go znam. Złapałam się za bolące miejsce na szyi, a następnie postanowiłam wykorzystać sytuację. 
Wybiegłam jak najszybciej z pokoju kierując się do wyjścia. Słyszałam kroki za plecami. Nie miałam szans z dwoma jakimiś dryblasami, ale może uda mi się wezwać pomoc. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę, ale w ostatniej chwili udało mi się uwolnić i wyjść na dwór. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam jakiejkolwiek osoby.
Nagle poczułam ból z tyłu głowy, a był on nie do zniesienia. Straciłam czucie w nogach i upadłam na ziemię. Nie wiem co wydarzyło się później, gdyż obraz mi się rozmył, po czym momentalnie straciłam przytomność.
Obudziłam się i dobiegł mnie zapach spalenizny. Powoli próbowałam się podnieść, co za pierwszym razem mi nie wyszło. Po pewnym czasie udało mi się wstać, a moim oczom ukazał się obraz palącego się domu. Byłam w szoku. Stałam jak słup soli, bo gdybym wcześniej nie uciekła, pewnie smażyłabym się teraz w środku budynku. 
Stałabym tak jeszcze sparaliżowana strachem, gdyby nie telefon. Poczułam wibracje w spodniach od piżamy, będące jednocześnie krótkimi, sportowymi spodenkami. Po chwili postanowiłam, że odbiorę telefon.
- Słucham? - powiedziałam i myślę, że osoba po drugiej stronie na pewno słyszała strach w moim głosie.
- Dzień dobry, czy jest pani rodziną państwa Fisher? - usłyszałam głos należący prawdopodobnie do jakiejś młodej dziewczyny.
- Tak, jestem ich córką. - odparłam. Nie podobał mi się sposób w jaki ta kobieta mówi. Przeczuwam, że stało się coś złego.
- Przykro mi to mówić, ale pani rodzice mieli wypadek samochodowy. Nie są w najlepszym stanie. - głos kobiety szumiał mi w głowie. Dowiedziałam się, że znajdę moich rodziców w szpitalu, który jest dziesięć minut drogi od mojego domu, po czym się rozłączyłam. Chyba rzeczywiście ktoś chce mnie zniszczyć. Najpierw moja przyjaciółka, a teraz rodzice. Nie mówiąc już o tych dziwnych sytuacjach. Długo nie rozmyślając ruszyłam w kierunku szpitala.
Wchodząc do budynku parę osób się na mnie dziwnie popatrzyło. Pewnie przez to, że jest zimno, a ja wyszłam w piżamie na dwór. 
- Czy wszystko w porządku? - powiedziała kobieta zza biurka. Byłam najpierw zdezorientowana, ale sobie przypomniałam, że przecież dostałam czymś w głowę. Dotknęłam miejsca, które teraz zaczęło mnie trochę boleć i zauważyłam na ręku krew. 
- Tak, wszystko w porządku.- powiedziałam ukrywając zakrwawioną rękę. Spytałam się recepcjonistki, gdzie dokładnie są moi rodzice. ,,Lewe skrzydło, pierwsze drzwi po prawej". Kierowałam się w tamtą stronę, gdy nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Przestraszona szybko się odwróciłam.
- Przepraszam, że panią przestraszyłam... To z panią rozmawiałam przez telefon? - odparła jedna z pielęgniarek. Potwierdziłam kiwnięciem głowy.
- Ta rana nie wygląda najlepiej. Niech pani za mną pójdzie. - powiedziała kobieta i weszła do drzwi, które niczym się nie wyróżniały od innych . W środku jakiś starszy mężczyzna uzupełniał dokumenty.
- Steve, możesz się zając tą panią? - spytała pielęgniarka, a mężczyzna się do nas odwrócił, podszedł do mnie i obejrzał ranę. Powiedział, że bez zszywania się nie obejdzie. Kobieta wyszła, a mężczyzna zajął się moją raną. 
Po jakimś czasie zabieg się skończył i w tym samym momencie wróciła pielęgniarka. Powiedziała swojemu koledze, żeby nas zostawił, po czym mężczyzna posłusznie wyszedł.
- Pani rodzice są teraz w sali operacyjnej. Nie mieli przy sobie sobie żadnych dokumentów, ale pani ojciec trzymał w ręku telefon. Na wyświetlaczu był pani numer. Pomyślałam, że poinformuję rodzinę o wypadku. - powiedziała i mogłam wyczuć, że jest zakłopotana.
- Dziękuję. - udało mi się powiedzieć tylko tyle.
- Niech pani jeszcze poczeka! Nie powiedziałam wszystkiego! - powiedziała nieco głośnie, w chwili gdy miałam już odejść.
- Pani ojciec prócz telefonu miał coś jeszcze. - powiedziała i wyjęła z kieszeni jakiś zwinięty papierek. Podała mi go i odeszła. 
To nie może być prawda. Dlaczego mnie to spotyka? Padłam ofiarą jakiegoś psychopaty. Co jeszcze może mi odebrać? Mimo że wiedziałam od kogo jest ta wiadomość i bałam się jej otworzyć, to jednak ciekawość zwyciężyła. Rozwinęłam papier i od razu poczułam łzy na policzkach.
,,Pamiętaj A1"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz